niedziela, 16 grudnia 2012

ZIMA NA WSI

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Jak jest zima, to musi być zimno. I śnieg też musi być, jak już jest zima. Na wsi śniegu jest zawsze więcej. Byłam wczoraj, widziałam na własne oczy - jest więcej. W mieście zima potrafi zaskoczyć drogowców, a na wsi nie. Bo na wsi drogowców nie ma. Owszem, drogi powiatowe czy gminne bywają odśnieżane, ale są jeszcze drogi wiejskie i dojazdowe, tam odśnieżarka nie dociera. Aby dojechać do posesji, należy sobie drogę odśnieżyć we własnym zakresie. Zazwyczaj łopata.

Na wsi dzieją się różne rzeczy, a czasem, jak dużo śniegu spadnie, to się nie dzieją. Z powodu zimy może np. nie przyjechać PKS, niektórzy z tego powodu nie dojadą do szkoły, inni do pracy. Nikt się temu nie dziwi, ani pracodawcy, ani nauczyciele, ani Ci, których zasypało. Wyobrażacie sobie, że powiecie "autobus nie jechał" i macie w szkole czy w pracy nieobecność usprawiedliwioną?

poniedziałek, 12 listopada 2012

NOSTALGICZNIE

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Jesień to moja ulubiona pora roku. Długie wieczory są okazją do czytania i przemyśleń. Początek listopada jest taki nostalgiczny. To czas myślenia o tych, którzy odeszli. Najczęściej myślę o mojej Babci, która była niezwykłą kobietą. Oczywiście pochodziła ze wsi. Życie doświadczało ją wielokrotnie, mimo tego zawsze była osobą radosną, pełną pozytywnej energii.

To babcia nauczyła mnie śpiewać "Kiedy ranne wstają zorze", nauczyła mnie też jednej bardzo "wiejskiej" piosenki, której tekst brzmiał mniej-więcej tak:
Zachodźże słoneczko, skoro masz zachodzić,
bo mnie nogi bolą, po tym polu chodzić.
Nogi bolą chodzić, ręce bolą robić,
zachodźże słoneczko, skoro masz zachodzić.


A żeby mogło być nie tylko nostalgicznie, ale także wesoło, muszę Wam powiedzieć, że Babcia była autorką kilku ciekawych powiedzonek, w tym "Jak suka nie da, to pies nie weźmie" - mówiła tak zawsze broniąc tych co to "zrobili dziewusze dzieciaka".

czwartek, 25 października 2012

KAWALEROWIE I STARE PANNY 

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

To, że na wsi dzieję się rzeczy, których nigdy nie pojmiecie to jasne, ale że dzieją się tam rzeczy, których już nawet ja nie rozumiem, to już nie jest normalne. O tym na końcu. A na początku o starych pannach i kawalerach.
Na wsi nie ma singli. Na wsi są panny, kawalerowie, stare panny i starzy kawalerowie. Trudno ustalić, gdzie dokładnie granica miedzy panną i starą panną przebiega. Ja, wychodząc za maż wieku 25 lat, starą panną byłam krótko. Ile dokładnie? Nie wiem. Pamiętam natomiast jak jedna z sąsiadek, usłyszawszy, że moja dwudziestoletnia kuzynka bierze ślub, powiedziała: "Dobrze, że ta Kasia się w końcu za mąż wydaje, bo jeszcze trochę i by starą panną była." Także 20 lat - jeszcze nie stara panna, 25 lat - już stara panna. Granica pewnie przebiega gdzieś pośrodku.

Kawalerowie mają łatwiej, oni stają się starymi kawalerami zdecydowanie później. Kiedy dokładnie też oczywiście nie wiadomo. Zawsze mówiłam, że mężczyźni mają łatwiej. Żadnych menstruacji, ciąż, porodów i jeszcze taki 25letni chodzi po świecie i nikt mu starokawalerstwa nie zarzuca.

A na koniec obiecane - nawet  przeze mnie nie rozumiane. Otóż mamy na wsi gwiazdę telewizji.


Zastanówmy się teraz DLACZEGO oni mają problemy ze znalezieniem dziewczyny. No i DLACZEGO wzięli udział  w tym programie?  I kto ten program ogląda? Tego to nawet ja nie rozumiem...

poniedziałek, 22 października 2012

LEPSZY SWÓJ I W DŁUGICH SPODNIACH

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Czasem jakaś wiejska dziewczyna wyjedzie do stolicy, albo gdzieś dalej i pozna miastowego kawalera. Z tymi miastowymi jest bez sensu. Nigdy nie wiadomo, na kogo biedna dziewczyna trafi. "Lepszy swój, co ojca i matkę wszyscy we wsi znają, a jak nie znają, to zawsze można kogo popytać co to za jeden."

Kiedy ja spotykałam się z pewnym "miastowym", pojawił się jeszcze jeden zarzut. "Co to kawaler, co do panny w krótkich spodniach przychodzi?!" powiedziała z oburzeniem sąsiadka, widząc nas na moim własnym podwórku, w środku lata, przy  + 40 stopniach Celsjusza.

Także mąż ma nie pić, nie bić i na baby nie chodzić, a jak już, to dyskretnie. Kandydat na męża ma dodatkowo chodzić w długich spodniach. 

środa, 17 października 2012

SWĘDZĄCE OKO

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Strasznie swędzi mnie dziś oko. Na wsi pewnie bym mi ktoś, że dobrze, że lewe. Wiadomo, "lewe śmiewe, prawe łzawe". Z oczami jak z rękami  - prawa ręka  do witania, lewa do pieniędzy, prawe oko na płacz, lewe na śmiech.
O płakaniu mówią u mnie na wsi jeszcze w kontekście piątku - "Kto w piątek skacze, ten w niedzielę płacze." Dlatego nie uświadczycie na wsi wesela  w piątek. Co tam wesele! Nam w podstawówce nigdy nie pozwalali zrobić w piątek dyskoteki. W piątki na wsi nie chodzi się na imprezy. W piątki zachowuje się post. Nie je się mięcha, nie pije się alkoholu. I nie ma, że weekend!

poniedziałek, 15 października 2012

DOBRY MĄŻ

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Odwiedziłam wczoraj babcię, która korzystając z okazji, że byłam u niej sama, zaczęła mnie wypytywać "jak się mąż sprawuje".
Odpowiedziałam, że średnio, że na kolację zaprasza mnie od wielkiego dzwonu, że kwiatów bez okazji nie przynosi, a w teatrze byliśmy ostatnio chyba z pół roku temu.

"To dobry chłopak" - zagrzmiała babcia, "a Ty wnuczko nie grzesz, i żeby Ci żaden rozwód po głowie nie chodził, po moim trupie! Ten twój mąż dobry jest, jak i mój dobry był - nie pił, nie bił i na baby nie chodził, a przynajmniej nie wiedziałam."

No to teraz padajmy wszystkie na kolanu i dziękujmy Bogu za dobrych mężów. Niech nie piją, nie biją i chodzą na baby tak, żebyśmy nie wiedziały.

wtorek, 9 października 2012

ODCZYNIANIE UROKU - PŁACZ DZIECKA

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Było o ciąży, której naturalnym skutkiem jest posiadanie dziecka. Dziecko, jak wiadomo płacze. Płacze, bo jest głodne, przejedzone, spragnione, przepojone, bo ma mokro, bo mu się nudzi  itp. Czasem pomaga, jak się dziecko nakarmi, napoi, przewinie, ponosi, a czasem nie pomaga nic. Tzn. u Was - w wielkich miastach, bo na wsi pomaga odczynianie uroku.

Zgodnie z wiarą w gusła i zabobony, dziecko płacze, bo się przestraszyło. Trzeba więc straszydło przepędzić, najpierw trzeba jednak ustalić, czego się dziecko boi. W tym celu należy:
1. przygotować miednicę z wodą, klucz (taki duży) i świecę
2. świecę należy stopić, żeby mieć płynny wosk
3. gorący wosk należy przelewać przez klucz do miski z wodą.
(Wygląda to tak, jak lanie wosku do wróżb andrzejkowych).

Kształt, który powstał, reprezentuje to, czego dziecko się boi. Woskową figurkę należy spalić. Strach dziecka zginie wtedy w płomieniach i dziecko przestanie płakać.

Polecam tylko naprawdę zdesperowanym rodzicom.

piątek, 5 października 2012

CZEGO NIE NALEŻY ROBIĆ W CIĄŻY

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Jest cała lista rzeczy, których ciężarna mieszkanka wis robić nie powinna. Nie chodzi tu wcale o dojenie krów, karmienie prosiąt, czy kopanie ziemniaków. Nie chodzi wcale o to, aby ciężarną od ciężkiej, fizycznej roboty odciągać. Kobieta będąca w ciąży nie może:

Przechodzić pod sznurami z bielizną - bo się dziecko pępowiną owinie (z tego samego powodu nie powinna nosić łańcuszków, naszyjników, korali).
Patrzeć na brzydkich ludzi - bo się taka zapatrzy i dziecko się brzydkie urodzi.
Farbować włosów - bo dziecko będzie rude (mamo, nie składaj na geny!).
Ścinać włosów - bo dziecko będzie miało krótki rozum (ufff... to już lepsze to farbowanie).
Depilować się - bo dziecko będzie łyse (nadal wolę być ruda).
Przestraszywszy się czegoś, złapać się za brzuch - bo dziecko będzie miało znamię.
Przestraszyć się myszy - bo dziecko będzie miało znamię "myszkę".
Oparzyć się i złapać się za brzuch ani wpatrywać się w ogień - bo dziecko będzie miało znamię "ogień".
Zaglądać przez dziurkę od klucza - bo dziecko będzie miało zeza.  

Strzeżcie się Ciężarne! ;)

PS. Mama kazała mi dopisać, że nie można jeszcze
oblizywać noża  - bo dziecko będzie miało rozszczep podniebienia.

czwartek, 4 października 2012

SŁOWNIK WYRAZÓW CZĘSTO UŻYWANYCH

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Na wsi nawet język jest inny. Przedstawiam Wam dziś słownik wyrazów i zwrotów często na wsi używanych.

poszlim, bylim, zrobilim - znaczenie oczywiste, końcówka "im" w 3. os. lmn. jest na wsi nadal żywa

kumelunem - "kumelunem to znacy chyzo" - powiedziała mi kiedyś babcia - kumelunem znaczy chyżo, czyli szybko

zmrowić się - nie ma nic wspólnego z mrówkami, zmrowić się to przyzwyczaić się, przywyknąć, wyraz ten ma nacechowanie lekko negtywne, np. "Zmrowił się i po szkole chodził do sąsiadów, zamiast przyjść do domu i ojcu pomagać."

upilać, przypilać - upominać kogoś, przypominać mu o jego obowiązkach, np. "Przypil go, żeby odrobił lekcje."

bez i przez - na mazowieckiej wsi często używane są w znaczeniu odwrotnym niż powszechnie znane, np. "Szedł chłop przez czapki bez most."

uważać kogoś - cenić, poważać, mieć do kogoś szacunek, darzyć kogoś uznaniem, "Ją to ludzie uważają, ona jest przecież lekarzem."

środa, 3 października 2012

CENTRALNE OGRZEWANIE

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Miałam kilkanaście lat, kiedy mojego tatą odwiedziła koleżanka ze szkolnej ławki, od kilkudziesięciu lat mieszkająca w dużym mieście. Koleżanka taty weszła do naszego domu, zaczęła uważnie się rozglądać i zadawać pytania.

Ooooo.... rury. Kaloryfery. To wy macie centralne? - zapytała.
Mamy - odpowiedział tata.
I korzystacie z tego centralnego?
Korzystamy.
I łazienkę też macie?
Mamy.
I korzystanie z niej (wtf???)
Korzystamy....
I macie i sedes i wannę? I kąpiecie się w tej wannie?
yhmmm...
I pokoje dla dzieci macie?
Mamy.
I zimą je ogrzewacie?
Ogrzewamy.

Pytań nikt nie rozumiał. Odpowiedzi udzielaliśmy zgodnie z prawdą. Dopiero kilka lat później miałam okazję odwiedzić moich sąsiadów, kuzynów koleżanki taty, u których kobieta ta bywała regularnie.

Wchodzę do domku, a tam dwie "izby".  W pierwszej izbie kuchnia węglowa, a na niej garnek z zupą  a obok wiaderko z jedzeniem dla prosiaczków. 2 łóżka. Na ścianie obraz Świętej Rodziny, obok dwa duże gwoździe, na których wiszą (na bardzo kolorowych smyczach) telefony komórkowe (technika pod strzechy!).
Pani Domu opowiada, że tutaj to "my śpimy",  a "tam Pioter i Paweł, a Kasia, Włodek i Jurek to w drugjem pokoju. Ale jak je zima, to wszyscy w jednem, co by na darmo w piecu nie palić i drzewa nie marnować. A łazienkę to my mamy!  A jak! A cobym mieli nie mieć? No mamy, tylko myjem się w misce, tu w kuchni, bo ta łazienka to nieogrzewana. No latem się tam myjem w łazience, bo wtedy tam ciepło, ale w misce się myjem, bo odpływu nie ma i woda by nie miała jak spłynąć. No i kran tylko w kuchni. Ale zakręcony, bo woda to przecie w studni jest."

Teraz już wiem, że ludzi, którzy wchodzą do cudzego domu, rozglądają się badawczo dookoła, dziwią się obecnością kaloryferów i tym, że jak się ma łazienkę, to się z niej korzysta, nie należy pochopnie podejrzewać o chorobę psychiczną.

wtorek, 2 października 2012

 NANANA NANANA, JJEEEE MARIHUANA

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Pisałam już kiedyś, że Ci po drugiej stronie Narwi (tam, gdzie wyrywają bankomat ze ściany kradzionym ciągnikiem) to mają ułańską fantazję. Ostatnio taki jeden postanowił hodować marihuanę. Gdzie można to robić? Opcji jest kilka: w doniczce na parapecie, w szklarni, na strychu, doświetlając żarówką itp. A jeden taki z Ponikwi postanowił hodować w lesie. Wiadomo, że jak w lesie rośnie, to niczyje. Można przyjść i ściąć, jak podgrzybki czy maślaki. Nie pomyślała tylko taki jeden o tym, że jak ktoś* te krzaki zauważy, to zadzwoni na Policję. Policja, stosując metodę obserwacji, szybko zorientowała się kto krzaczków dogląda. Hodowca przyznał się do winy.

Morał z tej historii taki, że jak idziesz doglądać krzaki w lesie, to patrz czy nikt za Tobą nie lezie.


źródło: http://www.pultusk24.pl/content/view/5279/1/


* ktoś - frajer jakiś, przecież wiadomo, że niefrajer zrobiłby z krzaków użytek. Ja bym nie zrobiła, ale na Policję też bym nie dzwoniła. Ja bym przeprowadziła śledztwo dziennikarskie! :D Wszystkie lokalny gazety wydrukowałyby mój tekst!

sobota, 29 września 2012

DOŻYNKI 2012

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Niedawno na wsi były Dożynki. Spokojnie, nikogo nie dożynali.  Dożynki to ludowe święto połączone z obrzędami dziękczynnymi za ukończenie żniw i prac polowych, obchodzone na początku jesieni. Rolnicy przygotowują się do niego tygodniami, wybierają najdorodniejsze kłosy zbóż, warzywa, owoce, kwiaty. Z zebranych plonów wyplatają wieńce, przygotowują dożynkowe kosze. Tak powstałe, często niezwykle misternie wykonane, wieńce zanosi się na mszę dziękczynną, na którą mężczyźni zakładają najlepsze garnitury, a kobiety długo układają włosy. Msza jest długa, połączona z procesją i dzieleniem się własnoręcznie wypieczonym chlebem. 

                                          Przygotowywanie wieńca w wiosce Sulnikowo

Dożynkowy kosz w pełnej krasie 

  
Wieńce na ołtarzu 

                                                                  Dzielenie chlebem

Chłop i Baba, ze słomianych bali, stanęli przed kościołem

Co w tym śmiesznego?  Ano tym razem nic. Moim zdaniem, warto czasem opowiedzieć o tym, że są takie miejsce w naszym kraju, gdzie wiara, tradycja, folklor, umiłowanie pracy na roli, stoją zwarte w równym szeregu.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

JAK UKRAŚĆ BANKOMAT? 

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Na prowincji nawet kradzież wygląda inaczej w mieście. W jednej z wiosek mojego powiatu nieznani sprawcy ukradli... bankomat.

Motywy, poza tym kluczowym - chęcią zdobycia gotówki nie są znane. Najprawdopodobniej łatwiej ukraść bankomat, niż samą jego zawartość.

Aby ukraść bankomat, należy:
1. ukraść ciągnik
2. przywiązać ciągnik do bankomatu
3. wyrwać bankomat ze ściany.

Potem zapewne zabrać go w ustronne miejsce i opróżnić z gotówki.
Sprawców jak na razie nie odnaleziono.

środa, 8 sierpnia 2012

O ZASADNOŚCI KUPOWANIA PRASY SŁÓW KILKA

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Do domu moich rodziców przychodzi sąsiadka. Rozgląda się chwilę po pokoju, w którym została przyjęta, sięga po kilka magazynów leżących w zasięgu jej ręki, po czym między nią, a moją mamą nawiązuje się taki oto krótki dialog:

S - sąsiadka
M - moja mama

S: A te gazety to po co?
M: Do czytania. 
S: A czarno-białych czytać nie możecie? Tym to ani w piecu rozpalić, ani dupy podetrzeć.

poniedziałek, 30 lipca 2012

KUMELUNEM TO ZNACZY CHYZO 

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Któregoś dnia, kiedy odwiedziłam mają mamę, wybrałyśmy się razem na zakupy.Po powrocie, w wejściu do domu, przywitała nas sąsiadka. Powiedziała dzień dobry, a zaraz potem:
 
W mieście żeście były?  Toście i kumulunem obróciły.

Ponieważ nie znałam słowa "kumelunem" pytam babcię:
Babciu, co to znaczy "kumelunem"?


Nie wiesz dzieciaku?! Kumelunem to znaczy chyzo!
Do dziś nie mam pojęcia, skąd się to kumelunem wzięło.

piątek, 27 lipca 2012

NOWE FIRANKI

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Firany i zasłony, poza tym, że chronią przed promieniami słonecznymi, pełnią również funkcję dekoracyjną. Starsze kobiety w mojej rodzinnej wiosce do funkcji tej przykładają niezwykle wielką wagę. 
Jakie mają być firanki i zasłony?

Przede wszystkim ładne. Ładne, to znaczy wzorzyste, kwieciste, błyszczące. Muszą podobać się nie tylko gospodyni ale i, a może i przede wszytymi, sąsiadkom. O fakcie zakupienia nowych firanek czy zasłon należy niezwłocznie poinformować wszystkich zainteresowanych, tzn. sąsiadki. W jaki sposób? To proste. Wystarczy zawiesić firanki lub zasłony w oknie. Sąsiadki na pewno szybko zauważą zmianę.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której powinniście wiedzieć. Aby ułatwić sąsiadkom dojrzenie nowego wzoru, firanki wiesza się ładniejsza, tzn. bardziej świecącą/wzorzystą/kwiecistą stronę do okna!
Zasłonkę natomiast kupuje się jedną i przecina na połowę (wzdłuż, nie wszerz) i powstałe w ten sposób 2 wąskie paski materiału wiesza się po obu stronach okna (ładniejsza stroną do okna, to ważne zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z oknem od strony drogi) tak, aby zasłonka zasłaniała część okna i aby sąsiadki mogły tę nową zasłonkę podziwiać. Straszące puste przyokienne ściany nie mają znaczenia, przecież nikt ich z drogi nie ogląda :)

czwartek, 26 lipca 2012

JAK TY SIĘ NAZYWASZ?

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Pamiętacie "Konopielkę" i żonę Kaziuka, która zdziwiła się, że nazywa się Bartoszewicz, a nie Kaziukowa?
Podobne zdziwienie ogarnęło też całkiem niedawno jedną Starszą Panią.

Moja rodzinna wieś liczy sobie 27 gospodarstw, zamieszkuje ją około 100 mieszkańców. Wszyscy się znają. Starsze Sąsiadki potrafią nie tylko wymienić wszystkich mieszkańców, którzy zamieszkiwali wioskę od lat powojennych do dziś, ale również wymienić ich daty urodzenia, ślubu, imiona mężów/żon/dzieci, podać aktualny adres ich zamieszkania itp. Wyobraźcie sobie więc zdziwienie mojego brata, który pewnego dnia znalazła się w takiej oto sytuacji:


Rzecz dzieje się na przystanku autobusowym, na PKS oczekuje kilka osób - Starsza Pani, mój brat, któremu zdarzyło się jakoś szybko urosnąć i dzieciaki w wieku szkolnym. Starsza Pani uważnie przygląda się mojemu bratu, przysuwa się coraz bliżej i bliżej, bez odrobiny skrępowania ogląda go sobie mrużąc ze zdziwienia oczy. W końcu bez ogródek pyta:
A czyj Ty jesteś?
Wiadomo, że w odpowiedzi na to pytanie podaje się nazwisko ojca, ewentualnie dodając imię, jeśli przysłowiowych Kowalskich jest we wsi dwóch.
Grzelakowskich,
odpowiada grzecznie mój dobrze wychowany brat.
Grzelakowskich???
pyta z ogromnym zdziwieniem Starsza Pani.
Grzelakowskich,
odpowiada ponownie mój brat nie rozumiejąc zdziwienia.
A to Ty jakiś przyjezdny?
pyta dalej Starsza Pani.
Nieee...
odpowiada jeszcze bardziej zdziwiony mój młodszy brat.
Nie?
pyta jeszcze bardziej zdziwiona Starsza Pani.
Nie,
odpowiada z irytacją mój brat.
Konsternacja. Zaskoczenie. Przecież Starsza Pani zna dobrze naszych rodziców, zna dobrze nas samych, zna nasze daty urodzenia, wie za kogo wyszła siostra naszego ojca i jakie imiona noszą dzieci brata naszego taty. Skąd więc zdziwienie? Może postradała zmysły? Może ma Alzheimera? Może to po prostu początki kłopotów z pamięcią? Może pani trzeba pomóc? Może zadzwonić po kogoś z rodziny (która rzecz jasna dobrze się zna). Myśli mojego brata biegną szybko.
Sytuacja ratuje mała dziewczynka, która nagle mówi:
Proszę Pani! On jest od Grzelaków! Od tych, co mieli sklep!
A.... od Grzelaków! A to trzeba było tak mówić od razu.




środa, 25 lipca 2012

ODCZYNIANIE UROKU - BEZSENNOŚĆ

Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.

Sąsiadka, urodzona grubo przed wojną, musiała być hospitalizowana. O swoim pobycie w szpitalu opowiedziała ze szczegółami. Pierwszej nocy wszystko było w porządku, ale następnej nie mogła zasnąć, bo "ktoś ją zauroczył". Na całe szczęście stare, wiejskie kobiety wiedzą jak urok odczynić. W przypadku bezsenności należy zdjąć majtki, odwrócić je na "lewą stronę" i dokładnie tą częścią, która znajduje się w kroku, przetrzeć oczy. Podobno działa, bezsenność przeszła, jak ręką odjął.