JAK TY SIĘ NAZYWASZ?
Na wsi dzieją się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.
Pamiętacie "Konopielkę" i żonę Kaziuka, która zdziwiła się, że nazywa się Bartoszewicz, a nie Kaziukowa?
Podobne zdziwienie ogarnęło też całkiem niedawno jedną Starszą Panią.
Moja rodzinna wieś liczy sobie 27 gospodarstw, zamieszkuje ją około 100 mieszkańców. Wszyscy się znają. Starsze Sąsiadki potrafią nie tylko wymienić wszystkich mieszkańców, którzy zamieszkiwali wioskę od lat powojennych do dziś, ale również wymienić ich daty urodzenia, ślubu, imiona mężów/żon/dzieci, podać aktualny adres ich zamieszkania itp. Wyobraźcie sobie więc zdziwienie mojego brata, który pewnego dnia znalazła się w takiej oto sytuacji:
Rzecz dzieje się na przystanku autobusowym, na PKS oczekuje kilka osób - Starsza Pani, mój brat, któremu zdarzyło się jakoś szybko urosnąć i dzieciaki w wieku szkolnym. Starsza Pani uważnie przygląda się mojemu bratu, przysuwa się coraz bliżej i bliżej, bez odrobiny skrępowania ogląda go sobie mrużąc ze zdziwienia oczy. W końcu bez ogródek pyta:
A czyj Ty jesteś?
Wiadomo, że w odpowiedzi na to pytanie podaje się nazwisko ojca, ewentualnie dodając imię, jeśli przysłowiowych Kowalskich jest we wsi dwóch.
Grzelakowskich,
odpowiada grzecznie mój dobrze wychowany brat.
Grzelakowskich???
pyta z ogromnym zdziwieniem Starsza Pani.
Grzelakowskich,
odpowiada ponownie mój brat nie rozumiejąc zdziwienia.
A to Ty jakiś przyjezdny?
pyta dalej Starsza Pani.
Nieee...
odpowiada jeszcze bardziej zdziwiony mój młodszy brat.
Nie?
pyta jeszcze bardziej zdziwiona Starsza Pani.
Nie,
odpowiada z irytacją mój brat.
Konsternacja. Zaskoczenie. Przecież Starsza Pani zna dobrze naszych rodziców, zna dobrze nas samych, zna nasze daty urodzenia, wie za kogo wyszła siostra naszego ojca i jakie imiona noszą dzieci brata naszego taty. Skąd więc zdziwienie? Może postradała zmysły? Może ma Alzheimera? Może to po prostu początki kłopotów z pamięcią? Może pani trzeba pomóc? Może zadzwonić po kogoś z rodziny (która rzecz jasna dobrze się zna). Myśli mojego brata biegną szybko.
Sytuacja ratuje mała dziewczynka, która nagle mówi:
Proszę Pani! On jest od Grzelaków! Od tych, co mieli sklep!
A.... od Grzelaków! A to trzeba było tak mówić od razu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz