piątek, 22 kwietnia 2016

STODOŁA

Na wsi dzieję się rzeczy, które Wam - miastowym nigdy się nawet nie śniły.



Byliście kiedyś w stodole? Nie mam na myśli popularnego swego czasu klubu. Mam na myśli drewniany budynek z klepiskiem i zasiekami, przeznaczony do przechowywania zboża, słomy, siana, narzędzi i pojazdów. 

Ursus z 1961 roku, pierwszy pojazd mechaniczny, który prowadziłam 

Ale kiedy jest się dzieckiem, stodoła to dużo więcej. To najlepszy plac zabaw, idealne miejsce na kryjówkę, wspinaczkę i akrobacje. 

Jeśli ktokolwiek z Was drżał kiedyś, bo jego dziecko weszło na stół/komodę/szafę, jeśli komukolwiek zdarzyło się bać, bo wspinało się na zjeżdżalnię pod prąd, bo weszło na drzewo, bo skoczyło z kanapy, polecam pojechać na wieś i znaleźć stodołę, wejść do budynku, a potem spojrzeć w górę. 




Nad waszymi głowami, na wysokości około 4-5 metrów nad klepiskiem (twarda jak beton podłoga z ubitej ziemi lub gliny), przebiegają belki. Te belki to jedna z największych radości mojego dzieciństwa. Pamiętam, że chodziliśmy po nich udając, że jesteśmy cyrkowcami chodzącymi po linie, skakaliśmy z nich w zasieki ze słomą lub sianem. Skakaliśmy przodem, tyłem, próbowaliśmy robić w powietrzu salta. 

Wyobrażacie sobie kilkulatka na wysokości 4-5 metrów, bez żadnego zabezpieczenia, z możliwością upadku na beton? Ja też nie. 

Gdzie byli rodzice?! ja się pytam, gdzie byli rodzice? ;) Czy wiedzieli co robimy? Pewnie się domyślali, przecież 20 lat temu robili to samo. 

Stodoła, ściana przednia z wierzejami

Byliśmy czujni, zawsze ktoś stał na czatach, zawsze ktoś obserwował, czy nie zbliża się dorosły, a kiedy nadchodził ktoś, kto zdawał sobie sprawę z tego, co możemy robić i jak to się może skończyć, wskakiwaliśmy w kopy siana i zagrzebywaliśmy się w nich po czubek głowy. Pamiętam, jak babcia krzyczała: " Nie widzę was, ale was słyszę, wychodzić natychmiast!". Oczywiście nie wychodziliśmy, a babcia nie miała czasu, żeby stać w stodole godzinami., Przecież obiad do ugotowania, krowy do przepalowania (czy Wy w ogóle wiecie co to palowanie krów?) i milion innych rzeczy na głowie. Wychodziliśmy więc, gdy oddaliła się na bezpieczną naszym zdaniem odległość. 



Weszłam do tej stodoły kilka dni temu. Nie ma zasieków, nie ma siana i słomy, nie ma młócarni i sieczkarni. Jest graciarnia, ale i tak jest klimat i pewność, że dziś nie stanęłabym na tej belce. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz